Audycja Molium - Myśli inspirowane literaturą.

rozwój duchowy • metafizyka • filozofia • s.f. • IT • i inne...

"To nie my odeszliśmy od was, to wyście od nas odeszli"

(źródło fotografii: http://www.coasterimage.com/roller-coaster-wallpaper-desktop-background/)

Kończąc pracę nad tekstem który właśnie rozpoczynasz czytać zdałem Sobie sprawę, iż nieintencjonalnie zgrabnie wpasowuje się on w tradycję katolicką w związku z tym, iż tylko dni dzielą Nas od tzw. Święta Zmarłych (piszę te słowa pod koniec października 2015 r.). W istocie każdy kto opuścił ziemski plan, ma przynajmniej szansę dobrze poświętować - choćby z uwagi na uwolnienie się z tutejszych ograniczeń. Dla Mnie będzie to również kolejny krok w byciu bardziej Sobą.

 

*****

 

Myślę o specyficznej perspektywie postrzegania, dostępnej "stamtąd": z tak zwanych "zaświatów". Zacznijmy od jednej z piękniejszych scen z twórczości pisarza którego nie ma już z Nami, a którego powieści nadal stanowią dla Mnie żywotne źródło emocjonalnego ciepła. Mam tu na myśli Williama Whartona i Jego książkę "Niezawinione śmierci".

Jest to opowieść pełna bólu - prawdziwego, szczerego, który może Nas tylko jeszcze bardziej przybliżyć do narratora. Przypomniała Mi się pewna szczególna scena z tej książki - podejrzewam, iż najbardziej dla Mnie wartościowa.

Głównego bohatera - Willa - odwiedzają niedawno utraceni bliscy. Jest to scena szczególna, choć przedstawiona w formie snu, to jednak już w samej powieści (jak również poza nią) sam autor otwarcie wypowiada się o niej, jako o realnym doświadczeniu: "Ludzie pewnie w to nie uwierzą albo powiedzą, że to tylko sen. Ale opisałem to tak jak było naprawdę". Doświadczenie to można uznać za nieocenione oraz stanowiące punkt zwrotny w życiu Willa/Williama, przywracając Mu Pokój oraz dodając wewnętrznej siły.

Nie będę przytaczał pełnego fragmentu, gdyż jest dość obszerny - serdecznie odsyłam do lektury pełnej książki. Ogólnie rzecz biorąc, w scenie tej główny bohater nie od razu zdaje sobie sprawę z tego, czego doznał - wie natomiast, że "znikąd" oraz nagle nastąpiła nieoczekiwana zmiana w jego samopoczuciu. Rozpoczyna się od przebudzenia w nocy. Czytamy:

"Kiedy się budzę, jest jeszcze ciemno. Powodem przebudzenia nie jest żadna fizjologiczna potrzeba. Przepełnia mnie dziwny, wewnętrzny spokój. (...) Czuję się pogodzony z samym sobą i niczego się już nie boję. (...) Uczucie tak absolutnego wyzwolenia i oderwania wydaje się co najmniej nienaturalne w tych okolicznościach."

W innym miejscu książki opisuje ten sam stan tak:

"(...) obudziłem się z uczuciem nieopisanego spokoju. To było trochę tak, jakby nagle ustąpiła długotrwała wysoka gorączka. Świat wydaje się wtedy jakby odnowiony, a my jesteśmy jego częścią. To było coś podobnego. Z początku myślałem, że zwariowałem. Skąd ten spokój, skoro właśnie straciliśmy Kate, Berta, Dayiel i Mię? Nie mogłem tego zrozumieć. A jednak ten dziwny psychiczny dystans nie budził we mnie niepokoju."

W końcu Will zasypia, a kiedy budzi się rano - osobliwe odczucie "niewyobrażalnego spokoju" towarzyszy mu nadal. Kiedy wstaje z łóżka, nagle dzieje się coś nieoczekiwanego: powraca wspomnienie tego, czego doznał w nocy i co stanowiło prawdziwą przyczynę niezrozumiałego początkowo ukojenia - wspomnienie, którego świadomość początkowo dosłownie zrzuca Willa z nóg:

"(...) czuję potężne uderzenie w plecy. Opadam na kolana. Ręce zwinięte w pięści lądują na starym, poprzecieranym dywanie. Przez kilka sekund nie mogę złapać tchu. Kiedy mi się to w końcu udaje, łapie mnie tak spazmatyczny szloch, że prawie wymiotuję. Pomiędzy kolejnymi napadami rozpaczliwie chwytam oddech, ale wszystko to dzieje się tylko na zewnątrz. W środku poznaję sprawy, o których nie mam prawa nic wiedzieć. Kręci mi się w głowie."

Kiedy dochodzi do siebie, opowiada partnerce, co sobie przypomniał. Wygląda to jak sen, w którym spotyka dopiero co utraconych bliskich... W którymś momencie jedna z postaci w tym "śnie" - Bert, zięć Willa - zwraca się doń tymi słowy:

"Wiesz, Will — mówi — pewnie w to nie uwierzysz, ale ciebie tu nie ma. Mnie także tu nie ma. Ty leżysz w moim łóżku w Falls City, w Oregonie, w pokoju, w którym spędziłem dzieciństwo. Jeśli chodzi o nas, to wciąż nie jestem pewny, gdzie jesteśmy. Nie boimy się ani nic w tym rodzaju, po prostu nie wiemy. Zdaje się, że teraz możemy znaleźć się niemal w każdym miejscu, w którym zechcemy. Mamy nadzieję, że wkrótce dowiemy się czegoś więcej. Mamy takie przeczucie. Mówię ci, to wszystko jest dość niesamowite. (...) Will, bycie nieżywym to coś zupełnie, ale to zupełnie innego niż sobie wyobrażasz. Wciąż nie jestem pewny, co się właściwie z nami dzieje, za to wiem, że nie powinienem z tobą rozmawiać. Nikt mi tego wprost nie zabronił, ale ja to wiem. Chcę jednak coś ci powiedzieć, zanim będzie za późno. Zasługujesz na to. Kate jest na mnie zła, że opowiadam ci to w czymś, co może ci się wydawać snem, ale wszystko było po prostu idealne: miejsce, czas, sposób, w jaki to się odbyło. Wszystko to się zbiegło i nie mogłem się temu przeciwstawić. Nie mamy zbyt wiele tego, co przywykliśmy nazywać czasem, więc muszę się spieszyć. Najlepiej wyjaśnię ci to w ten sposób: to nie my odeszliśmy od was, to wyście od nas odeszli. Widzisz, to tak, jak byśmy wszyscy znajdowali się w jakimś wielkim pociągu czy czymś w tym rodzaju. My wysiedliśmy, podczas gdy wy jedziecie dalej. To nie całkiem tak, ale lepiej już tego nie potrafię wytłumaczyć. Moją specjalnością zawsze były liczby, nie słowa. Chcę jednak, żebyś wiedział, że czujemy się dobrze i że wciąż jesteśmy razem. Nie wiadomo, co się dalej z nami stanie, ale nas to nie martwi. To bardzo ważne. Tak więc, wy też się nie martwcie." (cytaty z książki "Niezawinione śmierci" w przekładzie Janusza Ruszkowskiego)

 

Najbardziej zaskakującym fragmentem w tej historii mogą być słowa: "To nie my odeszliśmy od was, to wyście od nas odeszli" oraz "My wysiedliśmy, podczas gdy wy jedziecie dalej"... skąd tak osobliwe ujęcie sprawy???

Rzecz tłumaczy perspektywa "Drugiej Strony": jak wygląda ziemskie życie z punktu widzenia istoty znajdującej się "w zaświatach" (na planie duchowym) - a wygląda inaczej. Przykładowo okazuje się wówczas, iż czas postrzegany jest odmiennie: to, co na Ziemi można odczuwać jako kilkudziesięcioletnią egzystencję, na planie duchowym może być postrzegane jako chwila.

Inną różnicą jest to, co uważamy za rzeczywistość: na Ziemi przeciętny człowiek uważa iż doznaje najprawdziwszej rzeczywistości - gdy budzi się ze snu, rozpoczynając nowy dzień. Wszystko inne natomiast (ze snami oraz doznaniami osób doświadczających tzw. śmierci klinicznej) jest traktowane jako mniej realne (o ile nie fikcyjne). "Po drugiej stronie" jednakowoż jest zupełnie odwrotnie: to ludzkie życie uznaje się za rodzaj snu, przygody, eksperymentu - podległego rzeczywistości bardziej realnej i nadrzędnej: rzeczywistości Duszy, gdzie funkcjonujemy w stanie znacznie bardziej swobodnym, a życie ludzkie to tylko pojedynczy epizod, niczym zagrana przez aktora rola.

 

Opuszczony Przyjaciel

Wracając do tytułowego cytatu "To nie my odeszliśmy od was, to wyście od nas odeszli" -jedną z historii przybliżających zrozumienie takiego ujęcia sprawy jest opowieść którą podzielił się z Nami Robert Monroe: czołowy autor z tematyki tzw. "OoBE" ("Out of Body Experience" - "Doświadczenie Poza Ciałem"), który w wysokim stopniu przyczynił się do rozpowszechnienia wiedzy nt. tego stanu. Historia którą mam na myśli, opisana jest w książce "Dalekie Podróże" (rozdział 10).

Podczas jednej ze Swych wypraw "poza ciałem" Robert został zaczepiony przez istotę (nazwaną umownie "BB"), która - jak się później okazało - pomyliła go z kimś innym: własnym przyjacielem ("AA"), na którego powrót czekała i którego nieobecnością była głęboko zaniepokojona. Rzecz miała się tak, iż oboje byli na wycieczce, której jedną z atrakcji stanowiła obserwacja życia na Ziemi (oczywiście z perspektywy duchowego planu oraz istot, dla których życie jako człowiek było całkowitą nowością i abstrakcją). AA zafascynował się tym tak bardzo, iż zechciał osobiście zasmakować tego doświadczenia (ludzkiego życia).

"- Chciałbym się przekonać, jakie to jest naprawdę. (...) Znaleźć się tam. Być w samym środku tego wszystkiego, to ci dopiero przeżycie! (...) Chcę się przekonać o tym, jak się jest człowiekiem, takim jak ci, tam w dole. (...) To znaczy nie na stałe, ale dostatecznie długo, by się zorientować, jak to jest."

BB był nastawiony sceptycznie, jednakowoż jego przyjaciel nie dał wyperswadować sobie planu - pomimo różnorakich ostrzeżeń, z którymi oboje byli wcześniej zaznajomieni.

"- Zostań tu, stary, dopóki nie wrócę. Zobaczysz, będę miał coś dla ciebie!

- Och. - odburknął szorstko BB. - Grupa już poszła, a więc będziemy musieli wracać sami. Nie zostań tu na zawsze."

Okazało się jednak, iż przyjaciel nie wracał podejrzanie długo. W końcu, korzystając z pomocy innej istoty, BB udało się odnaleźć marudera:

"- (...) wracajmy do domu. Chcąc wrócić samodzielnie na KT-95 musimy zrobić co najmniej cztery skoki. A więc...

- Do domu! Nie mogę jeszcze wrócić. - zawibrował gwałtownie AA.

- Oczywiście, że możesz.

- Nie!

- No, AA, nie wygłupiaj się...

- Miałem dopiero czterdzieści pięć łat. Zachorowałem. Jeszcze nie doprowadziłem wszystkiego do końca!

- BB wygładził się. - Bez względu na to, co oznacza czterdzieści pięć lat, uważam, że to całkowicie wystarczy. Chodź!

- Nie mogę! - AA migotał gwałtownie. - Zebrałem dopiero połowę doświadczeń!

- BB zbladł. - Połowę?

- Ostatnio byłem mężczyzną, teraz chcę zostać kobietą!"

I znów, niestety, nie udało się odwieść AA od zamiaru powrotu na Ziemię. Sęk w tym, iż na potrzeby efektywnej nauki na ziemskim planie przyjęto osobliwą oraz unikatową zasadę utraty pamięci. Kiedy więc ktoś inkarnował jako człowiek, podejmował ryzyko utknięcia w zamkniętym kole ludzkich doświadczeń za samą tylko przyczyną zapomnienia kim naprawdę jest.

BB omawiał tą kwestię z inną istotą, Ed'em:

"BB zmatowiał. - I co teraz będzie?

- Jeśli on/ona postąpi zgodnie z ustalonym szablonem, będzie coraz bardziej i bardziej wciągany/a w łańcuch ludzkich wcieleń, za każdym razem spadając o jeden pierścień niżej, aż on/ona znajdzie się na dnie.

BB, wciąż matowy, zamigotał. - A co wtedy?

- Ed otworzył się szeroko, dokładnie. - Pozostają na dnie i nie wracają lub zaczynają wypracowywać drogę powrotną. Większość z nich pozostaje na dnie." (cytaty z książki "Dalekie Podróże" w przekładzie Maji Błaszczyszyn i Bogdana Krowickiego)

 

Kto od kogo odchodzi...

W pierwszym przykładzie mamy więc bliskich, którzy odeszli z tego świata - dzieląc się jednakowoż następnie zaskakującą informacją: iż z ich perspektywy to nie oni odeszli - oni tylko "wysiedli z pociągu". Przyrównanie ludzkiego życia na Ziemi do przejażdżki pociągiem pokrywa się z sytuacją opisaną w drugiej opowieści - gdzie para przyjaciół na wycieczce obserwuje życie ludzkie z dystansu, niczym z punktu widokowego, aż jeden z nich - zaintrygowany i podekscytowany - decyduje się "wskoczyć" tam "na chwilę", aby doznać osobiście, jak to jest. Dla przyjaciela który pozostał po duchowej stronie, jest to z zamierzenia sytuacja typu "Poczekaj na mnie - zaraz wracam". Istota czeka więc na swego kompana, który - jak się okazuje - nie poprzestaje na jednym "zasmakowaniu", nie mając dosyć (czując wręcz rosnący apetyt ziemskich doświadczeń). Tak czy owak jednakowoż, jest to nadal sytuacja w której śmiałek ów "wskakuje w" i "wyskakuje z" życia na Ziemi - dokładnie jak gdyby "przejeżdżał się" rollercoasterem ;) (czy czymkolwiek).

Moim zdaniem mamy więc do czynienia z interesującą analogią pomiędzy tymi dwoma scenkami, pochodzącymi z tak różnej literatury. William Wharton - pisarz piszący z bardzo przyziemnej, ludzkiej perspektywy - napotyka na coś, co jest dlań nowością oraz egzotyką, a co wydaje się pospolitym wręcz w realiach eksplorowanych przez Roberta Monroe (oraz innych autorów opisujących doświadczenia OoBE). Dla Mnie analogia owa jest tak interesująca dlatego, iż stanowi dobry weryfikator: wątpię, aby Wharton był zaznajomiony z konceptami OoBE i tamtejszą perspektywą postrzegania życia ziemskiego. A jednak w którymś momencie opisuje doświadczenie, które brzmi niczym żywcem wyjęte z ust osób opisujących przeżycia poza ciałem i czego się tam nauczyły: wiedzę skrajnie odmienną od ziemskiego postrzegania, którą wg Mnie jednakowoż trudno sfabrykować, szczególnie kiedy jest się autorem stricte przyziemnym jak William (nie mam tu na myśli deprecjonowania wartości Jego twórczości, którą bardzo Sobie cenię).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz