Audycja Molium - Myśli inspirowane literaturą.

rozwój duchowy • metafizyka • filozofia • s.f. • IT • i inne...

Einstein uwspółcześniony

Kiedyś w "Molium" opowiadałem o tym, co tak naprawdę fascynuje Mnie w (auto)biografiach: iż urealniają różnych ludzi, dotychczas dość abstrakcyjnych i nieodstępnych poprzez otaczające ich mity i sławę. Zauważyłem, iż w przypadku takich osób może być trudno odczuć, iż właściwie kiedyś żyły naprawdę, że były - pomimo całej swej unikatowości, talentu i geniuszu - jednymi z wielu, zmieszanymi w tłumie. Ich obecność na ustach lub w powszechnej świadomości wszystkich ludzi oraz otaczająca ich legenda bardziej przybliżały ich do "fikcyjnych bohaterów" powieści, niż rzeczywistych postaci, swego czasu w istocie stąpających po tej samej ziemi.

Najbardziej pożyteczną rolą, jaką odgrywają w Mym odczuciu biografie i autobiografie, jest zrzucenie z ich bohaterów woalu legendy, nadając ich rysom zdecydowanie większego autentyzmu. W ten sposób ludzie Ci są do Nas przybliżani (niejako na powrót), przypominając coraz bardziej i bardziej "po prostu jednego z Nas". Być może z większym talentem, odwagą, geniuszem, itd. - lecz jednak nadal kolejnego człowieka, który właściwie mógłby być Naszym sąsiadem (gdybyśmy mieszkali w tamtych latach w danym regionie).

Doświadczenie (auto)biografii może zbliżyć Czytelnika do konkluzji, iż talent (czy nawet ów osławiony geniusz) może objawić się niespodziewanie "już za rogiem" - a może i nawet wykiełkować w Nas Samych. Innymi słowy, urealniający aspekt (auto)biografii może sprawić, iż bardziej uwierzymy w Siebie - a unikatowe talenty przestaną być domeną niedostępnego, celebrytycznego mitu. W tym miejscu przypominają Mi się słowa Neale'a Donalda Walscha ("Rozmowy z Bogiem - Księga Druga"):

"Gdyby cały świat poszedł w Twoje ślady, czy byłbyś szczęśliwy widząc, dokąd go zawiodłeś?"

Łatwo dostrzec, iż bohaterowie biografii nierzadko - zwłaszcza z perspektywy czasu - wywierali niebagatelny wpływ na losy świata. Uważna lektura tych książek może sprawić, iż ów przywilej nie będzie dłużej zdawał się zarezerwowanym tylko dla nich.

Wracając do tytułowego Alberta Einsteina - niedawno odkryłem niespodziankę: serial na podstawie biografii tegoż (autorstwa Waltera Isaacsona*). Co ciekawe, już w pierwszych minutach seansu można z przyjemnością zdać sobie sprawę, iż produkcja nie tchnie "sztywnością" dokumentu, lecz twórcom udało się dobrze sfabularyzować rzeczywistość. Dzięki temu teoretycznie mało rozrywkowa opowieść biograficzna otrzymała szansę, by stać się atrakcyjną, przemawiającą i absorbującą - niczym udany hollywoodzki obraz. Wierzę, że złożyło się na to tak barwne życie Alberta, jak i talent twórców filmu.

"Ja sam żyję tak, że gdyby wszyscy żyli podobnie, to nie trzeba by pisać powieści".

("If everybody lived a life like mine, there would be no need for novels.") (Albert Einstein)

Produkcja sprawia wrażenie umiejętnie wyreżyserowanej, tj. z pewnym wyczuciem nadania "suchym faktom" kinowego charakteru, ożywienia nużących stronic podręcznika historii, czy encyklopedycznych treści. W efekcie otrzymujemy Alberta Einsteina realniejszego i autentycznego bardziej, niż moglibyśmy przypuszczać (co dobitnie ilustruje pomysł na jedną z pierwszych barwnych scen otwierającego odcinka ;) ).

Co porabiał Einstein w wolnych chwilach?

Serial jest tym bardziej ciekawy, iż zastosowano w nim interesujący zabieg: prezentację dwóch równoległych linii czasowych - w jednej poznajemy Einsteina bliższego stereotypowemu wizerunkowi (tj. starszego pana profesora z charakterystyczną czupryną), w drugiej jednakowoż stykamy się z Einsteinem za młodu, zyskując tą niebagatelną możliwość sięgnięcia do źródeł i poznania korzeni tej fascynującej osobowości.

Intryguje Mnie, że serial rozpisano na dziesięć epizodów - początkowo wydawało Mi się to mało, z drugiej jednak strony jest to całkiem sporo, jak na wzięcie pod lupę zbioru kluczowych ogniw przyczynowo-skutkowego łańcucha życia danego człowieka i oddanie go w bardzo pojemnej formie żywego obrazu (przekazującego w sobie o ileż więcej słów na sekundę).

Inną ciekawostkę stanowi fakt, iż producentem serialu jest National Geographic (tym większe brawa za produkcję, po której nie czuć że to dokument :) ), jak również iż pojawi się drugi sezon, dedykowany już innej postaci (Pablo Picasso - zaostrza apetyt!). Perspektywa kolejnego sezonu cieszy Mnie szczególnie z uwagi na to, jak skutecznie udało się twórcom przełożyć zakurzone historie na żywą, absorbującą opowieść, jak najbardziej chwytliwą we współczesnych czasach. Zapoznawanie się z taką produkcją przypomina Mi lekcję historii z nauczycielem-pasjonatem, kochającym swój zawód i potrafiącym przekazywać fakty w obrazowy, zaciekawiający sposób. Stąd cieszy Mnie perspektywa kolejnego - a może i nawet kolejnych (byłoby świetnie!) sezonów :) .

* - mowa o pracy Waltera Isaacsona pt. "Einstein: Jego Życie i Wszechświat"

1 komentarz: